Morze czy góry? Pewnie nie raz usłyszeliście to pytanie. Odkąd pamiętam, zawsze byłam w #teammorze i to właśnie nad naszym polskim Bałtykiem spędzałam co roku wakacje z rodziną. Parawany zdecydowanie nie są mi obce.
Siłą rzeczy musiałam więc sięgnąć po książkę Aleksandry Arendt. Dostałam jednak publikację, która zaskoczyła mnie w każdym calu. I to zdecydowanie pozytywne zaskoczenie.
Bałtyk parawanami stoi
Po podtytule można by się spodziewać, że będzie to reportaż poświęcony współczesnym plażowiczom i modzie na parawany, która z roku na rok osiąga coraz skrajniejsze stadium przesady. Nie to jednak jest tematem «Bałtyku». Z jednej strony trochę żałuję, bo bardzo chętnie przeczytałabym taką książkę, z drugiej zaś – dostałam coś, co zdecydowanie mnie nie rozczarowało. Lubię takie pozytywne zaskoczenia.
Historie zza parawanu
Książka Aleksandry Arendt to zbiór luźno powiązanych ze sobą tekstów, które łączy nasze polskie morze. Autorka zabiera nas w podróż w czasie i przestrzeni, wędrując m.in. do średniowiecza i XIX wieku oraz przez kolejne mniejsze i większe nadmorskie miejscowości. Opowiada o latarniach morskich, o modzie plażowej na przestrzeni lat, o skoczniach narciarskich czy słowiańskiej Atlantydzie. Przekrój tematyki jest spory, co moim zdaniem jest plusem tej książki.
Chałupy welcome to
Teksty, które składają się na tę książkę, mogłyby być spokojnie oddzielnymi artykułami. Autorka skacze między tematami i, jeśli dobrze pamiętam, tylko raz odwołuje się w jednym rozdziale do któregoś z poprzednich. «Bałtyk» to taki zbiór ciekawostek, które mogą wprawić czytelnika w osłupienie (mnie wprawiły niejednokrotnie) i to zdecydowanie największy plus tej książki. Czy wiecie, że Sopot o mały włos doczekałby się skoczni narciarskiej z prawdziwego zdarzenia? Albo czemu akurat Chałupy stały się mekką nudystów? Czytając książkę Aleksandry Arendt pochłaniałam rozdział za rozdziałem, a każdy z nich równie mocno mnie zachwycał, bo, mimo że kocham nasze morze, o większości opisanych przez autorkę rzeczy/wydarzeń nie miałam pojęcia!
Lektura na raz
Arendt, opowiadając o kolejnych nadmorskich cudach, przytacza wypowiedzi osób, z którymi spotykała się podczas pracy nad książką, a także cytuje fragmenty z bogatej literatury przedmiotu czy legendy związane z danymi miejscami. Te cytaty są fantastycznie wyróżnione; w ogóle cała książk jest przepięknie złożona. Kawał dobrej pracy edytorskiej, panie Mateuszu! Dodajcie do tego jeszcze zdjęcia, wycinki z gazet i inne grafiki – to wszystko tworzy fantastyczną całość i nie da się pominąć choćby fragmentu czy cytatu. Cudownie czytało mi się tę książkę, to lektura, którą można połknąć na raz, a później dzielić się z bliskimi poznanymi ciekawostkami.
Podsumowując
Jeśli kochacie nasz polski Bałtyk, lubicie poznawać ciekawostki i kochacie pięknie wydane książki – publikacja Aleksandry Arendt jest dla was. Ja jestem kupiona!
Werdykt: TO READ
*za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu
NA SKRÓTY
«Bałtyk. Historie zza parawanu» Aleksandry Arendt to, wbrew pozorom, nie reportaż o popularności parawaningu, ale zbiór tekstów o przeróżnej tematyce dotyczących naszego polskiego morza. Autorka wędruje przez czas i przestrzeń, skacze z tematu na temat i opowiada o rzeczach, o których pewnie większość z nas nie miała pojęcia. Do tego bardzo ciekawie wykonany skład książki i liczne zdjęcia i cytaty sprawiają, że tę książkę można przeczytać na raz.