Co roku to maj był najbardziej obfity w nowości książkowe z racji Warszawskich Targów Książki, ale tym razem to czerwiec się z nami nie patyczkuje. No, sami zobaczcie!
Jedna z najlepszych powieści tego roku? || „Demon i mroczna toń” – Stuart Turton, tł. Jacek Żuławnik /recenzja książki/
Kryminał? Fantastyka? Soft horror? Jednego Stuartowi Turtonowi nie można odmówić: pisze takie książki, że właściwie nie wiadomo, do jakiej kategorii je przypisać, bo tak bardzo się nimi wszystkimi bawi.
Była zemsta i co dalej? || „Żmij” – Marcin Sindera /recenzja książki/
Przed rozpoczęciem lektury drugiej książki Sindery, wróciłam do swojej opinii na temat debiutanckiej «Wróżdy», aby przypomnieć sobie, jakie miałam do niej zarzuty i na co przy lekturze «Żmija» powinnam najmocniej zwrócić uwagę.
Nie tego się spodziewałam || „Projekt Hail Mary” – Andy Weir, tł. Radosław Madejski /recenzja książki/
Pamiętacie głośnego «Marsjanina» sprzed kilku lat? Czy to książkę, czy to film z Mattem Damonem? Andy Weir powraca z kolejną kosmiczną powieścią, która mogłaby się wydarzyć naprawdę.
Majowe zapowiedzi wydawnicze
Maj. Do niedawna jeszcze miesiąc oznaczający Warszawskie Targi Książki, na które czekało wielu książkoholików, a tym samym miesiąc wielu ciekawych premier. Jak będzie w tym roku?
Dziwne koty i jednorożce || „Świnia na sądzie ostatecznym. Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu” – Maja Iwaszkiewicz /recenzja książki/
Jak ja dawno nie miałam literatury popularnonaukowej nie związanej z kosmosem w ręku! Chyba m.in. dlatego tak bardzo nie mogłam się oprzeć książce Mai Iwaszkiewicz. No, może jeszcze z powodu zdecydowanie niecodziennej tematyki.
O stracie i radzeniu sobie z żałobą || „Dziennik utraconej miłości” – Eric-Emmanuel Schmitt, tł. Łukasz Müller /recenzja książki/
Znacie ten zabieg marketingowy, kiedy kolejne książki jakiegoś pisarza nazywane są tymi najbardziej osobistymi i tak ciągle i ciągle? Cóż, ta jest naprawdę tą najbardziej osobistą.
Debiut warty poznania || „Pomiędzy” – Paweł Radziszewski /recenzja książki/
Ostatnio coraz częściej trafiam na powieści, których opis fabuły dosłownie mnie czaruje. Czytam go i już czuję, jaka magia z niego się sączy, jaką dobrą historię zapowiada. Nie inaczej było z debiutem Pawła Radziszewskiego.