Jestem zdecydowaną zwolenniczką historii jednotomowych. Zdarza się oczywiście, że jakaś seria przypadnie mi do gustu i cieszę się z kolejnych tomów (będą o tym jeszcze co najmniej dwa wpisy), albo biadolę, że dana powieść nie ma kontynuacji, ale lubię krótkie i treściwe historie. Dlaczego nie przepadam za seriami? Spróbuję wyjaśnić wam to w kilku punktach.
- Zbyt długo trzeba czekać na kolejne tomy (chyba że autor nazywa się Remigiusz Mróz).
- Zanim sięgnę po kolejny tom, zdążę zapomnieć najważniejsze wydarzenia z tomów poprzednich.
- Losy bohaterów zaczynają toczyć się nie po mojej myśli.
- Kiedy dostaję w prezencie któryś ze środkowych tomów serii, sama muszę kupić wcześniejsze.
- Autorzy niekiedy zaczynają za bardzo kombinować z fabułą.
- Kiedy autor odgrzewa kotleta po latach (patrz: Pilipiuk i powracanie z niepotrzebnymi tomami do dawno zakończonych serii).
Przyznam, że najczęściej spotykam się z fanami serii, więc jestem bardzo ciekawa, jak odbierzecie mój wpis. Czy są osoby, które także mają problem z seriami i zdecydowanie chętniej sięgają po jednotomowe historie? Dajcie znać!